OCHOTNICZA STRAŻ POŻARNA W ZEMBRZYCACH

HISTORIA OCHOTNICZEJ STRAŻY POŻARNEJ W ZEMBRZYCACH

1914 - 1997

Zembrzyce charakteryzują się ścisłą zabudową. Domy, stodoły, budowano blisko siebie. Uważano dawniej, że tak bezpieczniej uchronić się przed złodziejami, a cieplej w zimie. Miało to, i do dnia dzisiejszego ma, fatalne skutki w przypadku wystąpienia zagrożenia pożarem. Najstarsza wzmianka o pożarach w Zembrzycach, która dotrwała w przekazie ustnym, wiąże się z pożarem młyna. Młyn ten znajdował się na terenie posesji piszącego tę monografię. Był napędzany wodnym kołem młyńskim, a zasilany wodą z Paleczki, która płynęła przekopem do stawów, gdzie jest obecnie stadion sportowy, a następnie młynówką przez Zamłynie aż do Piłotowej Rzycki. Właścicielami młyna była rodzina Nowaków. Wydarzenie miało miejsce 11 kwietnia 1833 roku. Według tradycji ustnej, podawanej od lat w mojej rodzinie, do zapalenia się młyna doszło w południe, kiedy obsługa młyna poszła zjeść obiad. Doszło do zatarcia się drewnianego łożyska, co spowodowało zapalenie się młyna. Właściciel młyna, mój prapradziad Wojciech Nowak, miał ponoć schowane pieniądze gdzieś za krokwią, pobiegł je ratować, w tym momencie runął dach, a pożar pochłonął pradziada wraz z pieniędzmi. Odręczny dokument, napisany przez ks. Teodora Reklawskiego 4 sierpnia 1783 r., wymienia nazwisko sławetnego Stanisława Nowaka młynarza, który wraz z organistą Józefem Klimkiewiczem pracował przy rozbudowie kościoła. Zatem musiał już wtedy być młyn, skoro wymienia się nazwisko młynarza. Od tegoż młyna wzięła się nazwa "Zamłynie", a jeszcze przed wojną istniało przezwisko "Do Młynarza". W 1980 roku, kopiąc fundament przy rozbudowie mojego domu, natrafiliśmy głęboko w ziemi na potężne bele dębowe, będące niewątpliwie pozostałością po konstrukcji młyna. Jedną z największych tragedii, jakie dotknęły Zembrzyce, był ogromny pożar,14 kwietnia 1914 roku. W gazecie "Nowa Reforma" tak pisano o tymwydarzeniu: "Kraków, czwartek 16 kwietnia 1914 roku. W piękny dzień kwietniowynawiedził wczoraj Zembrzyce groźny pożar, który w ciągu kilku godzin obróciłw perzynę połowę bogatej wsi. Około godziny dziesiątej przed południem,w jednym z domów, położonych w południowej części wsi, wśród gęsto zabudowanegosąsiedztwa, zapalać miała, według utrzymującej się pogłoski, pewna kobieta świecę,chcąc nabrać ziemniaków z piwnicy. Przy zapalaniu zapałki, padła iskra na słomę,wzniecając pożar, który szybko objął całe domostwo. Z płonącej budowlisprzyjający pożarowi wiatr roznosił iskry i żagwie na wszystkie strony w dalekimpromieniu, wzniecając pożar równocześnie w kilku miejscach. Nagły i ogromnerozmiary przybierający pożar, wywołał wśród ludności panikę, która zwiększała sięcoraz bardziej, gdyż większość mieszkańców bawiła bądź na odbywającym sięw Suchej jarmarku, bądź też przy robotach polnych, tak że w pierwszych chwilachbrakło rąk do ratunku. W ciągu niespełna pół godziny wieś przedstawiała groźny obrazścinającego krew w żyłach chaosu. Wśród złowrogiego trzasku krokwi i belek niszczonych ogniem, spazmatycznego płaczu i krzyku kobiet i dzieci, przeraźliwegoryku więzionego na sznurach w stajniach bydła, rzucono się do ciężkiego i niebezpiecznego ratunku. Wynoszono z domów, co wpadło do ręki. Większość "uratowanego" dobytku rychło padła pastwą gnanych wiatrem na wszystkie strony płomieni.Na widok ogromnego słupa dymu, wznoszacego się nad wsią i łuny, widnej w dalekim promieniu, pospieszono z całej okolicy z pomocą. Pierwsza przybyła na miejsce pożaru straż ogniowa z Budzowa a potem z Suchej, Makowa i innych miejscowości. Dzięki nadzwyczaj nużącej i ciężkiej, z prawdziwym poświęceniem prowadzonej akcji ratunkowej, zdołano około godziny trzeciej po południu pożar zlokalizować, że nie zachodziła już obawa dalszego rozszerzania się ognia... Według ostatecznego obliczenia pastwą ognia padło 131 domów mieszkalnych, dwa sklepy ze składami, kilkadziesiąt stodół i stajni oraz inne budynki gospodarcze. Z osób, jedna kobieta została śmiertelnie poparzona, troje ludzi ciężko (dwie kobiety i jeden mężczyzna), kilkunastu zaś ludzi odniosło lżejsze poparzenia. W ogniu zginęło wiele zwierząt domowych. Gdzieniegdzie zapomiano wyprowadzić ze stajni bydło, które,dusząc się w dymie, ginęło w płomieniach. Również spaliło się wiele drobiu. Szkodamaterialna, wynikła skutkiem pożaru, jest bardzo wielka. Większość spalonychdomów i zabudowań nie była ubezpieczona, a nadto w wielu domach, oprócz całego dobytku, spaliły się oszczędności w gotówce. Podczas akcji ratunkowej uległyzniszczeniu okalające miejsca pożaru pola z zasiewami". Dalej autor artykułu ubolewa nad nieszczęściem pogorzelców, dotkniętych pożarem.Pożar odbił się szerokim echem w całej monarchii austrowęgierskiej. Ówczesnegazety pełne są opisów pożaru i apeli o pomoc dla pogorzelców. Sam cesarz FranciszekJózef przeznaczył ze swej prywatnej szkatuły 6000 koron, arcybiskup książęAdam Sapieha pośpieszył z pomocą finansową, a arcyksiążę Karol Habsburg z Żywcaudzielił pomocy, dając żywność i drewno na budowę domów. Prawie wszystkiegminy ówczesnej Galicji przekazały pomoc pieniężną ze zbiórek na pogorzelców.Z końcowych podliczeń strat wynikło, że pastwą pożaru padło 185 zabudowań,w tym 131 domów mieszkalnych. Spaliło się wiele bydła, świń i drobiu. Stratysięgały zawrotnej sumy 700 tys. koron. Zginęła 46-letnia Regina Celina, która ratująckasetkę z pieniędzmi, została śmiertelnie poparzona. 85 rodzin straciło cały majątek, z których tylko dwie żydowskie były ubezpieczone. Pożar spowodowała gospodyni Salowa, zwana "Góralką". Była kobietą w podeszłym wieku, niezbyt zdrową umysłowo. Schodząc do piwnicy po ziemniaki, potknęła się na schodach. Upadając, rozbiła lampę naftową, co spowodowało zapalenie się na niej sukni, od której z kolei zapaliła się słoma w stodole. Trzy tygodnie przed tym wydarzeniem, bo 22 marca 1914 roku z inicjatywyks. kanonika Władysława Włodygi i pocztowca Eustachego Chodorowskiego powołano do życia Ochotniczą Straż Pożarną w Zembrzycach. Zebranie założycielskie odbyło się w budynku szkoły o godz. piątej po południu. Po zagajeniu zebrania przez proboszcza , zabrał głos naczelnik straży z Budzowa - Władysław Worek, który omówił zalety powołania do życia takiej organizacji. Prezesem jednogłośnie wybrano ks. Włodygę, a naczelnikiem Eustachego Chodorowskiego. Do organizacji przystąpiło 30 osób. Ksiądz przeznaczył 100 koron na fundusz straży, a ze składek zebrano jeszcze 300 koron. Należy nadmienić , że w Budzowie już 16 czerwca 1900 roku powołano decyzją Rady Gminy pogotowie pożarne , na liście którego znalazło się 67 członków. Każdy z członków dostawał na piśmie przydział obowiązków :" by każdy wiedział co ma mieć i do jakiego oddziału należy". Chodzi o to , że każdy strażak sam musiał się postarać dla siebie o takie narzędzia jak: siekiera , osęka, drabina, konewka, sikawkę .Statut Towarzystwa Ochotniczej Straży Pożarnej w Zembrzycach został zatwierdzony dnia 14 lipca 1914 roku w Wadowicach przez ówczesnego C.K Radcę Namiestnictwa24 maja tegoż roku, w niecały miesiąc po nieszczęsnym pożarze, odbyły siępodwójne uroczystości. Cytuję za gazetą "Prawdą": "W dniu 24 maja br. odbyła sięw Zembrzycach podwójna uroczystość: obchód Konstytucji 3-go maja i poświęceniesikawki oraz uzbrojenia nowo nawiązanej straży pożarnej. Po nabożeństwie, na którym kazanie o znaczeniu Konstytucji 3-go maja powiedział ks. Zieliński, proboszcznominat z Budzowa, okoliczne korpusy ochotniczej straży pożarnej z Suchy,Makowa, Budzowa i Skawiec udały się przy dźwięku muzyki strażackiej ze Suchy,na pobliskie błonia nad Skawą. Pochód otwierały straże, za niemi zaś jechała nowozakupiona sikawka, cała w zieleni i kwiatach, otoczona strażakami zembrzyckiemi orazlicznie zebraną ludnością miejscową i gośćmi z okolicy. Na błoniu przemówił ks.kanonik Włodyga proboszcz miejscowy, o znaczeniu straży pożarnych, a następnie poświęcił sikawkęi uzbrojenie ochotników i jako prezes odebrał przyrzeczenie od naczelnika straży pana Chodorowskiego, tutejszego poczmistrza. Piękna i rozrzewniająca była chwila, kiedy nowo zaciężni strażacy, trzymając rąbek sztandaru, z którym przyszła straż ze Suchej, głośno a poważnie powtarzali za swym naczelnikiem słowa roty przysięgi. Po skończonej ceremonii poświęcenia przedefilował cały pochód i ruszył następnie do dworu, gdzie z ganku do licznie zebranej publiki wygłosił odczyt o Konstytucji 3-go maja p. Stanisław Kopacz, akademik miejscowy. Na zakończenie pochód ruszył przed kościół i odśpiewał "Boże coś Polskę"i inne pieśni patriotyczne...Książę biskup Sapiecha przysłał swoje ojcowskie błogosławieństwoi 50 koron, arcyksiążę z Żywca 100 koron, Bractwo Kawalerskie z Zembrzyc 1000 koron,pan baron Goetz okocimski 100 koron, straż z Suchej 50 koron, gmina Tarnawa Dolna 50 koron. Pozostaje jeszcze do zapłacenia 2.000 koron za sikawkę z najpotrzebniejszymirekwizytami i za uzbrojenie ochotników". Pierwszą remizą była drewniana szopa, która stała w miejscu dzisiejszej szkoły.Sikawka, którą zakupiono w 1914 roku, jest sprawna do dnia dzisiejszego i jestużywana na specjalnych uroczystościach.W czasie wojny w 1915 roku przez wieś przechodziły oddziały Madziarów,którzy na krótko zatrzymali się w wiosce. Przez lekkomyślność zaprószyli ogień,w wyniku którego spłonęło 7 stodół. Pożar ugasili zembrzyccy strażacy. Żołnierzewęgierscy z pułku honwedów, którzy spowodowali pożar, biernie przyglądali sięi okazywali oznaki rozbawienia, nie udzielając żadnej pomocy. Wywołało to konsternacjęi oburzenie wśród naszego społeczeństwa.28 stycznia 1927 roku wybuchł pożar u Żyda Lipmana Bergera. Spalił się jedenbudynek, a straż otrzymała pochwałę dla ekipy, która ofiarnie ugasiła pożar, niedopuszcząc do jego rozprzestrzenienia. Ekipę strażacką tworzyli wówczas: Józef Maziarski, Wojciech Borawski, Wincenty Danek, Jan Sala, Stanisław Kuligowski, SzczepanFidelus, Józef Fidelus, Franciszek Nowak, Wojciech Borys, Jan Gruszeczka, Szczepan Gruszeczka, Szczepan Talaga, Ignacy Żwirowski, Jan Knapik i Mikołaj Żmuda. Należy nadmienić, że straż została zorganizowana na podstawie statutu towarzystw ochotniczych straży pożarnych, zatwierdzonych przez Wys. C. K. Namiestnictwowe Lwowie 27 czerwca 1902 roku. Statut określał zadania towarzystwa, sposóbprzyjmowania i obowiązki członków, określał korpus straży i jego fundusze, zarząd towarzystwa i sposób rozstrzygania sporów. Statut dla zembrzyckiej straży został zatwierdzony w Wadowicach 15 kwietnia 1914 roku (pismo L 17055/3). Pod statutem widnieją podpisy założycieli ks. Włodygi, Eustachego Chodorowskiego, sekretarza Kazimierza Pieprzaka, który był nauczycielem w naszej szkole, oraz Szczepana Grygla, J. Miklaszewskiego, Wincentego Danka, Michała Burego, J. Bekasa, Walentego Grygla, Juliana Talagi,Ludwika Wojtanka, Wojciecha Borawskiego, Szczepana Gruszeczki, Józefa Grygla,Jana Ficka, Wawrzyńca Talagi, Mikołaja Zawiły, Jana Fidelusa, Karola Proroka i Szczepana Talagi.W 1935 roku zembrzyccy strażacy brali udział w gaszeniu pożaru, jaki wybuchłw zabudowaniach suskiego zamku. Dotarli tam zaprzęgiem konnym jako pierwsza ekipa strażacka.W 1935 roku zakupiono motopompę "zerówkę", która jest do dziś sprawnai stanowi obiekt muzealny. W roku 1942 Antoni Wrona zakupił dla strażaków samochód marki ,,Horch",który wyremontowano i przystosowano do potrzeb straży. Samochód zostałzniszczony przez sowieckich żołnierzy. Rosjanie zarekwirowali dwie motopompy,które były na wyposażeniu straży, w ten sposób ogałacając strażaków z wyposażenia.W 1947 roku zakupiono motopompę marki ,,Magirus", a rok później podwoziedo samochodu marki ,,Rudby". W 1956 roku od Powiatowej Komendy Straży Pożarnejw Suchej otrzymano motopompę marki ,,Leopolia M-800", a w 1960 roku taką samąod Gromadzkiej Rady Narodowej w Zembrzycach.W 1962 roku straż zakupiła samochód ciężarowy ,,Gaz 51", a w 1967 roku od Wojewódzkiej Komendy Straży Pożarnych w Krakowie otrzymała samochód ,,Lublin".Od roku 1924 strażacy mieli remizę w budynku Za Kościołem, którą zakupiono od RozaliiFidelus za kwotę 500 dolarów. Została ona przebudowana. Dobudowano wieżę do suszeniawęży strażackich, przebudowano drzwi wjazdowe. W remizie urządzano częstoprzedstawienia oraz zabawy, z których dochód zasilał budżet strażaków. Remiza ta byłastara i niepraktyczna. W 1970 roku, dzięki zabiegom prezesa Józefa Sali i naczelnika OSP Jana Karcza (Bolka) rozpoczęto budowę nowoczesnego budynku straży. 1 października 1972 roku oddano uroczyście do użytku Dom Strażaka, którego koszty budowy wyniosły wtedy2 mln 828 tys. zł. Został zbudowany w czynie społecznym, wysiłkiem całej wioski.W latach od 1974 do 1986 otrzymano: samochód bojowy "GBAM Star 26’’, samochód bojowy "GCBA Jelcz" oraz samochód "Żuk", które są w użytkowaniu do dzisiaj. Strażacy mają trzy motopompy M-800 oraz radiotelefon samochodowy.Zembrzyccy strażacy w ciągu swego istnienia wyjeżdżali 318 razy do pożarów.W okresie powojennym Zembrzyce nawiedziły następujące pożary: Z powyższego zestawienia widać wyraźnie, że w większości były to pożary, drewnianych, przedwojennych, a nawet starszych stodół. Specyficzna zabudowa wsi była taka, że stodoły budowano przeważnie nie tuż przy domach, w obejściu, jak w innych regionach Polski - alew skupiskach poza domami, na ogrodach. Toteż, gdy zapaliła się jedna stodoła, ogień natychmiast przenosił się na stojące tuż obok, kolejne stodoły. Ścisła zabudowa budynków, utrudniała prowadzenie akcji ratunkowej. W latach 1940 -54 komendantem OSP w Zembrzycach był Wiktor Paleczny, a prezesem Antoni Wrona. Od 1950 do 1954 r. funkcję naczelnika pełnił Józef Fidelus, a do 1966 roku Franciszek Kopacz. Od 1966 roku naczelnikiem był Jan Karcz, a prezesami byli kolejno:Jan Borawski, Józef Sala,Michał Fidelus, Jan Talaga, Stanisław Targosz i Zygmunt Pyclik. Funkcję prezesa pełnił Jerzy Świętek. Po jego śmierci prezesem została pani Stanisława Łagosz -Mirocha.

Autor zdjęć i opracowania: Tadeusz Wojtanek